Płynie przez Ciebie nieprzerwanie. Płynie przez każdą istotę na tym niesamowitym i nieskończenie ciekawym świecie. Zabiegani i zaplątani w dzień codzienny zapominamy doceniać nasze życie i to, co wokół nas.
Wstań i wyjdź na zewnątrz. Tak, do Ciebie mówię. Nie obchodzi mnie, czy siedzisz teraz w szkole, w pracy, na uczelni czy w poczekalni u dentysty. Rusz tyłek i wyjdź na zewnątrz.
Odwróć twarz do słońca i zamknij oczy. Uśmiechnij się i przywołaj w myślach coś fajnego, co ci się przytrafiło ostatnio. Może coś ci się udało, może to było spotkanie z kimś nowym i fajnym, które sprawiło ci przyjemność. Albo dobra zabawa ze starymi znajomymi.
Tydzień temu postanowiłem pobawić się w małego chemika i zmieszać kilka substancji, które w przyrodzie nie występują razem. Tak powstało 5 próbek napojów energetycznych o różnych stężeniach energii oraz, jak widać, różnych kolorach.
Wczoraj udało się przetestować jeden ze specyfików. Zimówka (ta niebieska) nie potrzebuje długiego czasu dojrzewania. Jest gotowa praktycznie od razu, kiedy robi się ją na wódce. Moja wersja na spirytusie potrzebuje około 3 dni, ale tak naprawdę najlepiej, jeżeli postoi około tygodnia. Nie czuć tak mocno alkoholem, czego ja osobiście bardzo nie lubię, a ślicznie przepłukuje i orzeźwia.
Testy wyszły w miarę pozytywnie. Nalewka została uznana za zacną i z odpowiednią ilością procentów. Przetestowałem także na sobie i muszę powiedzieć, że w połączeniu z Guinnessem daje mocnego kopa... energetycznego.
Dzisiaj znów w planach są beta testy. Człowiek musi się namęczyć przed releasem.
"Co by było, gdybyś mógł poznać swoje limity? Gdybyś wiedział od jakiejś niesamowitej istoty, ile potrafisz w życiu osiągnąć... czy byłbyś zaskoczony? Czy Twoje życie wyglądałoby inaczej?"
Załóżmy, że czekasz na ważny dla ciebie telefon. Czy to od dziewczyny, żony, kochanki, przyszłego pracodawcy. Za każdym razem, gdy słyszysz dzwonek swojego telefonu, wypełnia cię to przyjemne uczucie, że to już. Że to właśnie ten ważny telefon. Odbierasz, a tam przemiła pani z mBanku próbuje sprzedać ci złotą kartę Mastercard.
I wtedy czujesz, że wszechświat cię właśnie ztrollował.
I pamiętaj, że ustawiając sobie ten sam sygnał dźwiękowy na połączenia przychodzące, co na budzik, sam robisz sobie krzywdę.
O serialu Californication będzie jeszcze notka, bo zacny jest i zasługuje na to, żeby o nim pisać.
Na razie przypomniał mi stary, zakurzony kawałek Nirvanny. I jak zwykle w takich przypadkach, kawałek leci teraz w tle na loopie, aż sąsiedzi nie zaczną nim wymiotować. Już tak mam, że jak wpadnie mi w ucho świetny utrwór, to leci do urzygu. Postanowiłem więc wystartować nową kategorię: Song of the Day.
To zadziwiające, ale chyba nie ma lepszego wehikułu czasu, niż muzyka. Słuchanie In Utero przenosi mnie w przeszłość. Była to moja pierwsza płyta. Moja własna, kupiona za ciężko zarobione pieniądze w USA. W czasach, kiedy jeszcze w Polsce słuchało się kaset magnetofonowych.
Byłem wtedy młody, głupi i w związku z pewną uroczą, acz lekko porąbaną dziewczyną. Ale tak to już jest, że pewne rzeczy są oczywiste dopiero z perspektywy czasu i z dystansu. Kiedyś życie było prostsze.
Dziadkowie, u których mieszkałem podczas mojego pobytu za oceanem mieli kablówkę. U nas w kraju były chyba tylko cztery kanaz, a tam ponad setka. Spędzałem więc czas na oglądaniu telewizji, głównie Sci-Fi channel (miód na serce młodego nerda), Cartoon Network (w czasach, kiedy kreskówki były jeszcze znośne i było co oglądać) i ABC (seriale Highlander i Renegade). Popołudniami pracowałem sprzątając w biurach w szpitalu, a od czasu do czasu oraz siedzeniu w sklepie muzycznym, śliniąc się do gitar elektrycznych. Chciałem kupić jeden z tańszych egzemplarzy i przywieźć z powrotem do kraju. Nie wyszło.
Pamiętam, jak dziś, leżałem w sypiali na wielkim łóżku i słuchałem właśnie Heart Shaped Box. Tęskniłem za moją dziewczyną. Ale byłem szczęśliwy, w tamtym w czasie i przestrzeni.
I to dziwne, zakręcone uczucie wróciło wczoraj. I dzisiaj na dobre zostanie, bo mam zamiar słuchać Heart Shaped Box do granicy wytrzymałości. I tylko nie mogę wyzbyć się uczucia, że pudełko w kształcie serca jest puste.
A wy, macie takie utwory, których dawno nie słuchaliście, ale wywołują u was istną eksplozję skojarzeń i wspomnień? A może coś ciekawego związanego akurat z piosenką Nirvanny, która sponsoruje dzisiejszy odcinek?